Zapatrzony w zaparowaną szybę przejechałem palcem po
jej powierzchni czując na skórze przyjemny, rozdzierający ją chłód. Nic
tak nie koiło moich zszarganych nerwów jak ten kawałek spowitego zimowym
mrozem szkła. Gdyby wiedziała co ją czeka.. Skarbie znów sobie
przeskrobałaś i nigdy więcej już tego nie powtórzysz. Z moich ust
wydobył się śmiech. Opanowałem się jednak po chwili, przypominając
sobie, że stoję na półpiętrze jej bloku. Dziś chciałem być niezauważony,
a kilka dni temu.. najważniejszy. Zawsze chciałem taki być, ale ona
najwidoczniej tego nie rozumiała, nie chciała zrozumieć. I już nigdy
tego nie zrozumie.
Moje małe kochanie zapomniało, że mam klucze od mieszkania. Oj
głupiutki, głupiutki misiu.
Spojrzałem na zegarek. Punkt czwarta. Pora na prysznic,
prawda?Delikatnie przekręciłem kluczyk w zamku, który zacharczał, tak
samo jak moje sumienie. Sumienie mordercy i samobójcy. Znałem dom na
pamięć. Kupiliśmy i umeblowaliśmy go według własnych upodobań. Był
chaosem a jednocześnie oazą dla nas obojga. Gdybym mógł, zamknął bym ją w
nim i nigdy nie wypuszczał. Ostatni raz spojrzałem na sofę w salonie.
To tam przy włączonej muzyce relaksowaliśmy się w swoich ramionach,
gdzie często usypiałaś. Lubiłaś to, prawda? Po chwili kierowałem się
długim i ciemnym korytarzem w stronę światła, wpuszczanego do niego
przez uchylone drzwi. Ciemność mi nie przeszkadzała. Dzięki ciemności
człowiek myśli racjonalnie, skupia się na swoich rozważaniach, a jednak
było tam światło, które zakłóciło głos prawdziwego mnie. Louisa Williama
Tomlinsona, który nawet nie przypuszczał, że tak łatwo dostanie się do
środka. No tak, nigdy nie zrobiłem jej krzywdy, więc pewnie dlatego nic
nie było jej straszne, chociaż powinno, bo to przecież ja chroniłem ją
przed złym, a teraz nie byliśmy razem.. Ale jak mogła czuć się straszne w
domu, w którym niegdyś czuć było miłość i pożądanie? Niegdyś.. Czy Ty
mnie kochasz? – miałem ochotę zapytać stojąc za jej postacią w łazience
spowitej mgłą, oparami ciepłej wody. Jej ciało było dla mnie idealne.
Prosiło się o dotyk, który był dla mnie jak substancja niezbędna do
życia.
- Daj mi siebie – krzyknąłem. Tak krzyknąłem uderzając zrozpaczony w
drzwiczki. Chciałem tylko jej, jej z powrotem. Obróciła się w szoku,
zakrywając się rękoma. Otworzyła kabinę wypadając z niej szybko i
cofając się parę kroków tak, by zachować między nami dystans. Bała się,
bała się mnie. Wyczułem to w jej zachowaniu, gestach, mimice, tonie
głosu.
- Jak tu wszedłeś? – chwyciła ręcznik leżący na półce szybko się nim
owijając. Odbierając mi ostatnie najpiękniejsze widoki mojego życia.
Rzuciłem pękiem kluczy pod jej nogi. Klucze od bramy, garażu, piwnicy,
skrzynki pocztowej i w końcu mieszkania. Spojrzała na nie załamana
kompletnie nie wiedząc co zrobić. Podczas jej nieuwagi podszedłem kilka
kroków bliżej. Gdy się zorientowała, nerwowo przycisnęła się plecami do
ściany.
- Louis proszę Cię o natychmiastowe opuszczenie łazienki, domu –
poprawiła się szybko trochę niezdarnie, łapiąc oddech i większy kontakt
ze ścianą. Przylegała do niej całym swoim ciałem, paznokciami skrobiąc
farbę.
Podłoga była śliska, a ona na boso, nie minęła nawet chwila, gdy z
wielkim hukiem zderzyła się z kafelkami. Moje serce zadrżało. To nie
miało być przecież tak. Klęcząc obok niej przyciągnąłem omdlałą do
siebie. Objąłem jej głowę delikatnie całując jej czubek.
- No już skarbie, obudź się – w moich oczach pojawiły się łzy. Niech nie
umiera, przecież nawet nie wie jak ją kocham. Czułem bicie jej serca na
swoim ramieniu. Żyła. Ciągle żyła. Siedziałem tak czekając aż w końcu
się obudzi. Czas mijał i mijał, a ja układałem w swojej głowie coraz
drastyczniejsze sceny. Swoim wypadkiem dała mi tylko czas na
zastanowienie jak popełnić zbrodnię idealną. Wyciągnąłem z kieszeni
spodni zawiniątko, dobrze wiedziałem co się w nim znajduję. Srebrny
przedmiot błysnął w świetle lampki, jego idealne ostrze aż prosiło o
jedno sieknięcie. Przejechałem materiałem po nim, by oczyścić go z
najmniejszej drobinki kurzu. Zadowolony uśmiechnąłem się. Wszystko było
już gotowe.Przysunąłem zimny przedmiot do jej cieplutkiej szyi
przesuwając po niej delikatnie. Rozpruwając ją nie wgłębiając się nadto.
Chciałem po prostu się przygotować do zadania ostatecznego ciosu. Po
jej obojczykach spłynęła krew zmieszana z wodą i pianą.
- Louis – pisnęła przebudzając się. Spojrzała na strużki krwi
spływających po jej ramionach i dłoniach. – Skarbie co się stało?
Dotknąłem opuszkami palców rany jaką jej zadałem, gdy ta schowała swoją
twarz w zgłębieniu mojej szyi, wciągając drogą wodę kolońską jak
najlepszy narkotyk świata. Była nieświadoma tego co się stało i miało
stać za kilka minut.
- Kocham Cię – szepnęła słodko do mojego ucha. Zaśmiałem się jak
psychiczny morderca z horrorów. Wtedy dostrzegła, że coś jest nie tak.
Chciała się odsunąć, lecz mocniej przyciągnąłem ją do siebie
ograniczając jej zdolność poruszania się. Spojrzała na moje dłonie
spowite krwią, trzymające ostrze. Dotknęła swoimi dziewiczymi palcami
szyi uciskając ją kurczowo.
- Coś ty narobił?
Nie odpowiedziałem. Wyciągnąłem dłoń przed siebie i przejechałem nożem
po wewnętrznej stronie nadgarstka.
- Uspokój się! – krzyknęła żałośnie, próbując wyrwać mi narzędzie.
Obróciłem ją na plecy przyciskając do podłogi.
- Wymiana krwi – zaśmiałem się w głos znów dotykając ostrzem jej
policzka. – A pamiętasz jak mnie kochałaś?
- Nadal Cię kocham – zadrżała pod moim ciałem. Jej strach dodawał mi
odwagi.
- A potem zaczęłaś oglądać się za innymi – westchnąłem. – Rozmawiać z
nimi, dotykać ich..
- Wygadujesz bzdury, zawsze byłam, jestem i..
- I będziesz moja już na zawsze skarbie – ostrym ruchem cisnąłem nożem w
okolicach jej krtani. Zacharczała plując krwią. Zaczęła się wyrywać,
kręcić, kopać mnie nogami i wbijać palce w świeżą ranę na moich żyłach, a
kiedy to nie pomogło, odpuściła. Rozmazałem ciecz na jej dekolcie
dekorując go pocałunkami. Przesunąłem kciukiem koło jej oka ścierając
słone łzy. Uniosłem się nad nią po chwili przeciągając ją do pozycji
siedzącej, przytulając do swojej klatki piersiowej, bawiąc się brudnymi
od krwi włosami.
Odkaszlnęła kilka razy wypluwając kolejne porcje krwi. Westchnąłem
zadowolony spoglądając w sufit.
- Umrę – nie panikowała, powiedziała ze spokojem wycierając twarz o moją
koszulkę.
- Umrzemy – poprawiłem ją znów przykładając ostrze do własnej dłoni.
Ostatkami sił wyrzucając przedmiot z mojej dłoni, który z głośnym hukiem
odbił się od kafelek pod ścianą.
Bez życia przymykała oczy, poruszając ustami bezwładnie. Była już
wiotka. Widziałem, że to jej koniec. Iskierka jej życia wypala się w
moich ramionach.
- Zawsze Cię Kochałam – powiedziała ‘na odchodne’ przymykając zmęczone
oczy, zasypiając snem wiecznym.
Osunąłem się pod ścianą przyciskając jej ciało do swojego. Sam traciłem
kontakt z rzeczywistością.
Po jakimś czasie usłyszałem huk zamykanych drzwi, ale nie miałem siły
otworzyć oczu.Obudziłem się w białym pomieszczeniu wypełnionym światłem.
Jestem w niebie? Raczej nie, do nieba nie trafiają mordercy. Mordercy..
zabiłem ją naprawdę. Krzyknąłem w przestrzeń próbując powstrzymać łzy.
Uświadomiłem sobie, że to nie był chory sen. Co najlepszego zrobiłem.
Ktoś wbiegł do pokoju, chyba kilka osób. Próbowali mnie uspokoić,
opanować moje energiczne, pełne żałości ruchy. Przypięli mnie, zapięli w
kaftan jak osobę psychiczną.
- Pora zmienić cele – powiedziała wysoka blondynka, na jej twarzy
malowało się przerażenie.
- No co, długo tu pracujesz, psychola nie widziałaś?! – krzyknąłem w jej
twarz śmiejąc się.
Wyprowadzili mnie szarpiącego się na korytarz. Mijaliśmy osoby, które
znałem. Moich przyjaciół. Lokers przyparty do ściany uderzał o nią
głową, obok niego Niall poklepujący go po plecach sam ocierając łzy. Na
ławce siedziały trzy dziewczyny płaczące w swoje ramiona, jedna z nich
przytulana przez Zayna, który był blady jak odzież ochronna, którą miał
na sobie. Liam rozmawiał z lekarzem nerwowo przeczesując swoje włosy.
Patrzałem na każdego ze znajomych z wielkim żalem, bo ich pieprzone
życia toczyły się w najlepsze. Po chwili upadłem na posadzkę, gdy niczym
dzikie zwierze rzucono mnie do pokoju, pokoju bez klamek. Zawyłem
wiedząc gdzie jestem, wiedząc dlaczego się tu znalazłem. Rozdrapałem
rany na moich dłoniach, własną krwią kreśląc Twoje imię na ścianie, bo jesteś tylko moja.
Ewelina :D
Normalnie prawdziwy horror, jak Louis mógł jej to zrobić? Imagin trochę psychiczny i straszny, ale fajny.
OdpowiedzUsuń